piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 3

- David?! - Z dołu dobiegały krzyki kobiety. - Do cholery David otwórz te drzwi!
Chłopak leniwie zwlókł się z łóżka. Zszedł na dół. Drzwi otworzył w samych bokserkach, ale specjalnie mu to nie przeszkadzało. W drzwiach stała ciotka Hana z czerwoną walizką na kółkach.
- Stoję pod drzwiami prawie od godziny. - Powiedziała poirytowana kobieta. - Co ty robiłeś?
- Spałem. - Odparł półprzytomny. - Lepszej pory na odwiedziny nie mogłaś sobie znaleźć? - Spytał przecierając oczy.
- Widzę. - Hana zmierzyła go wzrokiem z góry na dół. - Następny autobus miałabym dopiero o 20, a chciałam być u ciebie jak najwcześniej.- Poinformowała go ciotka.
- Yhym... - Mruknął. David wątpił w to, że nie ma żadnego innego autobusu, jednak nie odezwał się. - Wracam do łóżka, jest ósma rano. - Oznajmił chłopak, będąc już na schodach. 
- Dobrze idź. - Odpowiedziała Hana, nerwowo rozpakowując torbę. 
David wrócił do łóżka, jednak nie mógł zasnąć. Wciąż pamiętał słowa ojca Żegnaj synu... Chciał mnie tym nastraszyć? - Pomyślał przez chwilę chłopak. - On się tak nigdy nie zachowywał...
Rozmyślanie na temat słów ojca, które usłyszał przez telefon zajęło mu niemalże dwie godziny. W tym czasie Hana przygotowała obiad. Zawołała chłopaka, ale ten nie zjadł obiadu i bez słowa wyjaśnienia wyszedł z domu. Hanę zdziwiło zachowanie siostrzeńca. Nigdy jej nie ignorował, ani nie wychodził, bez podania przyczyny. 
David nie wziął samochodu, poszedł gdzieś na piechotę. 
Po prawie godzinie spacerowania po mieście dotarł pod dom Izzy. 
W domu Roxtone'ów rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, otworzyła Melanie. 
- Dzień dobry. - Przywitał się David. - Czy zastałem Izz? - Spytał, unosząc brwi.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała łagodnym głosem kobieta. - Jest u siebie. Wejdź.
Otworzyła szerzej drzwi. David wszedł do środka i ściągnął buty, odwiesił kutrkę na wieszak i poszedł na górę do pokoku przyjaciółki.
- Cześć śliczna. - Powiedział wchodząc do środka.
- Cześć David- dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka, podnosząc wzrok ponad komputer.
- Słuchaj, może to nie jest dobry moment, ale mam problem i chciałem pogadać... - Powiedział nie do końca pewny, czy może z nią o tym porozmawiać.
- Co się stało? - Spytała zatroskana, odkładając laptop na bok.
- Rozmawiałem wczoraj wieczorem z tatą... - Poczuł ukłucie w sercu. -  Powiedział "żegnaj synu", ja wiem, że może Ci się to wydawać dziwne, ale ostatni raz usłyszałem "zegnaj" z jego ust na pogrzebie mamy... - Davidowi z oczu poleciały łzy.
- Ej, wszystko w porządku? - Izzy nigdy nie była w takiej sytuacji i nie widziała co powiedzieć Davidowi, żeby nie sprawić mu przykrości. 
- Tak, tylko... boję się, że ojca też stracę... - David wytarł oczy podaną przez Izzy chusteczką.
- Ej, będzie dobrze. Nic mu nie będzie. - Izzy zapewniała Davida.
- Wiem o tym, ale jednak gdzieś tam  w środku się o niego boję... - Odparł.
- Spokojnie. - Przytuliła go.
Rozmawiali ze sobą kilka godzin. Izzy wysłuchała go i starała się pocieszyć na wszystkie możliwe sposoby. David wyszedł od niej dopiero późnym wieczorem.  Nie miał samochodu, więc był zmuszony iść pieszo. Izzy co chwilę pisała do niego sms-y z pytaniami jak jest daleko i czy wszystko w porządku.
Kiedy dotarł do domu, Hana kończyła robić kolację. Chłopak dopiero w tej chwili uświadomił sobie, że od rana nic nie jadł. Kanapki przygotowane przez ciotkę zniknęły błyskawicznie. Podczas kolacji Hana uważnie przyglądała się siostrzeńcowi. W końcu spytała:
- Co cię tak martwi? 
- Nic. - Odparł David, wpychając do buzi ostatnią kanapkę.
- Przecież widzę. Znam cię od zawsze, co jest? - Ciotka próbowała wyciągnąć cokolwiek z Davida.
- Serio nic. - Zapewniał chłopak.
- David. - Upomniała go ciotka. - Mnie nie oszukasz.
- Ale serio wszystko jest okey. - Skłamał. - Nie musisz się martwić. 
- No dobrze. - Hana odpuściła, ale to wcale nie oznaczało końca.
Po kolacji David wziął prysznic, a Hana zajęła się sprzątaniem po posiłku. Przez resztę wieczoru chłopak nie odezwał się do niej słowem. Poszedł do swojego pokoju i zasnął.
Kolejne dni wyglądały podobnie. Nie rozmawiał z Haną prawie wcale i większość czasu bywał poza domem. Kobieta nie rozumiała jego zachowania, jednak nie zwróciła mu uwagi. Po dwóch tygodniach wyjechała. Do domu wróciła Cassandra. 
Izzy nadal się do niej nie odzywała. Dziewczyna powoli zapominała o tamtej nocy i zdawało się być z dnia na dzień co raz bardziej szczęśliwa. Znalazła oparcie w Davidzie. To dzięki niemu zapomniała o tym co się wtedy stało. Stał się jej przyjacielem.
Po powrocie Cass nie wiele się zmieniło.
Sean dołączył do klasy Davida i wszystko zdawało się powoli układać. Cassandra poznała chłopaka, z którym spędzała każdą wolną chwilę, a Alex wyjechał za granicę.
Tak skończył się październik.
Następne kilka miesięcy dla wszystkich były rutyną. W tygodniu szkoła i lekcje, w weekendy wyjścia ze znajomymi na miasto. 
Cass zawsze szukała okazji, żeby porozmawiać z Izzy, ale ta starała się jej unikać. Cassie chciała pogodzić się z nią, ale ta ciągle miała jej za złe, że prosiła Alex'a o to, żeby się z nią przespał. Jednak nie była już tak bardzo zła na Cass, w pewnych chwilach robiło jej się zwyczajnie żal koleżanki. Ale wybaczenie jej i zapomnienie o sprawie było dla Izzy wciąż jeszcze zbyt trudne. Może dlatego, że nie znała całej prawdy? A może dlatego, że najgorsze miało dopiero nadejść...
W końcu nastał czerwiec. Izzy, Sean i David byli już bardzo dobrymi przyjaciółmi i wiedzieli o sobie prawie wszystko. Ufali sobie nawzajem i to było dla nich najważniejsze.
Na zakończenie roku szkolnego wszyscy czekali z niecierpliwością.
Izzy szykowała się na tą uroczystość już dwa dni wcześniej. Gdyby nie  to, że Cass tak się zachowała, pewnie pomagałaby mi teraz wybierać ubranie... - Myślała Izzy. - Czasem żałuję, że jej przy mnie nie ma... Była dla mnie jak siostra. Obie za sobą tęskniły, ale Izzy wciąż czuła ból. Ona nigdy by się tak nie zachowała, nawet gdyby Cass nie miała żadnych znajomych. Bądź co bądź plan Cass wypalił, Izzy znalazła przyjaciół, ale czy taka przyjaźń nie będzie działała na jej niekorzyść?
W dniu zakończenia David przyjechał po dziewczynę pod dom. Kiedy podjechali pod szkołę jego nowym mercedesem wszystkie oczy były zwrócone na nich. Z samochodu wysiedli we czwórkę Izzy, David, Cass oraz Sean. Byli głównym tematem rozmów. Cassandrze było to jak najbardziej na rękę. Była w centrum uwagi, lubiła to. Izzy z kolei czuła się skrępowana, lecz starała się nie dać nic po sobie poznać. Dotrwali tak do dziesiątej, a następnie wszyscy rozeszli się do domów. Rok szkolny oficjalnie uznano za zamknięty.
Popołudniu przyjaciele spotkali się na ognisku u Seana za domem. Wieczór zapowiadał się bardzo ciekawie. Na prośbę Izzy nie było alkoholu. Dziewczyna chciała się bawić, a nie upijać. Pomysł spodobał się wszystkim, przyszło nawet kilka innych osób ze szkoły. Zabrakło tylko Cassie. Tego wieczoru była ze swoim, o cztery lata starszym, chłopakiem.
Pierwszy dzień wakacji dla wszystkich był udany. Zostało im tylko kolejne dwa miesiące i żadnych konkretnych planów. W te wakacje miało się dużo wydarzyć...
Następnego dnia chłopcy już o 10 byli pod domem Izz. Dziewczyna otworzyła im w piżamie. Nie było to dla nich dużym zaskoczeniem, bo poprzedniego wieczoru została u Seana pomóc mu posprzątać po ognisku.
Izzy była sama w domu. Babcia z Roxie pojechały na kilka tygodni do ciotki, a rodzice byli w pracy. Dziewczyna wpuściła ich do środka.
- Chyba się nie wyspałaś. - Stwierdził Sean patrząc na nieogarniętą Izzy.
- Troszkę. - Odparła. - Ale to było warte wczorajszego wieczoru. - Uśmiechnęła się do chłopaka.
- Zdecydowanie. - Potwierdził David.
- Co dziś robimy? - Spytała gotowa na szalone pomysły kolegów.
- Szczerze mówiąc nie mam na nic siły. - Oznajmił David.
- Ja też. - Dodał Sean.
- W takim razie robimy maraton filmów! - Wykrzyknęła dziewczyna.
Chłopcy uradowani pomysłem dziewczyny pojechali do wypożyczalni płyt DVD. W między czasie Izzy poszła wziąć prysznic.
- Jak myślisz, co jej się spodoba? - Spytał Sean trzymając w ręku dwie płyty.
- Myślę, że to. - Odparł David wskazując pierwszą płytę w czerwonej okładce. - To jej ulubiony, zawsze jak oglądały filmy z moją siostrą, kazały mi wypożyczać ten.
- Okey. W takim razie bierzemy ten. - Powiedział chłopak odkładając na półkę drugą płytę. - Weźmiemy jeszcze to i... może to? - Wskazał na półkę z filmami akcji.
- W porządku. - Zgodził się David.
- Okey idziemy.
Po drodze do domu Izzy kupili jeszcze popcorn, napoje i lody. Kiedy przyjechali dziewczyna już na nich czekała.
Na stole stały szklanki i miska na popcorn. Włączyli pierwszy film. Horror.
Izzy uwielbiała takie filmy. Lubiła się bać. Teraz nie miała czego, było przy niej dwóch silnych chłopców, którzy zrobiliby dla niej wszystko. Była tak wciągnięta oglądaniem filmu, że nawet nie zauważyła jak Davidowi zaczął dzwonić telefon. Chłopak wyszedł z pokoju. Przez grający telewizor było słychać tylko fragmenty rozmowy.
- Słucham?! - Krzyknął w końcu David do słuchawki.
Izzy zatrzymała film.
- Co się stało? - Spytała zmartwiona.
- Ojciec przyjechał... - Odparł podenerwowany chłopak, szukając koszulki.
- To chyba dobrze... - Powiedziała Izz.
- No nie do końca. - Davidowi złamał się głos. - Przywiózł złe wieści...
- Może pójdziemy z tobą stary? - Zaproponował Sean siedząc jak na szpilkach.
- Nie trzeba. To mój problem. - Odparł David.
- No dobrze. - Odpuściła mu Izzy. - Skoro chcesz..
David pojechał do domu. Izzy została sama z Seanem.
Dziewczyna siedziała przytulona do chłopaka. Obejrzeli film do końca. Potem następny i jeszcze jeden. David się nie odzywał. Nie pisał ani nie dzwonił. Izzy bardzo się tym przejmowała. Wiedziała jakie były jego stosunki z ojcem. Wiedziała też, że jego uczucia były mieszane. Mam nadzieję, że to nic poważnego. David bardzo bał się, że straci ojca. Poza nim nie ma już nikogo tylko Cass... W sumie to jej też nie ma... - Rozmyślała Izz.
Seanowi też nie było to obojętne. Martwił się o kolegę tak samo jak Izzy. Ale nie dawał nic po sobie poznać. Do wieczora siedzieli u niej w domu. Wciąż trzymali w dłoniach telefony, jakby czekali na wieści od Davida. Jednak nic. Nawet Cass się nie odzywała. Oglądali telewizję, rozmawiali. W końcu zadzwonił telefon stacjonarny. Izzy pobiegła do salonu, by odebrać, Sean ściszył telewizor. Po krótkiej rozmowie Izzy ze łzami w oczach oznajmiła Seanowi, że tata Davida nie żyje. Chłopak wstał i przytulił ją. Ale to nie ona była w tym momencie ważna. Liczyli się David i Cass. Dziewczyna bała się o nich. Sean miał dzwonić do Cass, a Izzy do Davida. Żadne z nich nie odbierało. Do domu wrócili rodzice Izzy. Dziewczyna opowiedziała im co się stało. Byli zaniepokojeni śmiercią pana Ravela. Chcieli dowiedzieć się więcej. Jednak było zbyt późno, żeby gdziekolwiek zdzwonić. W tej chwili odezwał się telefon Izzy. To Cass. Dziewczyna odebrała.
- Izzy? - Usłyszała w słuchawce niski, męski głos.
- Tak, o co chodzi? - Odpowiedziała zdziwiona. 
- Nazywam się Jeremi. Jestem chłopakiem Cass. Chyba mamy problem z Cassie. - Poinformował mężczyzna.
- Co się stało? - Spytała zaniepokojona.
- Nie jestem pewien. Jest nieprzytomna, ale dokładnie nie wiem co im jest, dopiero przyszedłem. - W jego głosie słychać było panikę.
- Gdzie jesteś? - Spytała niemal płacząc.
- Na starym osiedlu. Dasz radę przyjechać? - Teraz już wyraźnie panikował.
- Co wy tam robiliście? - Zapytała dziewczyna. Właściwie sama nie wiedziała dlaczego o to spytała.
- My... chcieliśmy... yyy... - Chłopak zaczął się tłumaczyć. - Nieważne. Zadzwonił telefon odebrała i była na maksa wkurzona. Potem kazała mi iść po fajki, a jak wróciłem już tak leżała.
- Już jedziemy.
Za raz po tym jak się rozłączyła, powiedziała o wszystkim rodzicom i Seanowi.
Kiedy Izzy z rodzicami i Seanem dojechali na miejsce, była tam już policja i pogotowie. Właśnie wnosili Cass na noszach do karetki.
- Co jej jest? - Spytała matka Izzy lekarza.
- Jeszcze nie wiemy, prawdopodbnie coś wzięła. - Odparł mężczyzna zamykając drzwi karetki.
Melanie Roxtone stała chwilę, patrząc jak karetka odwozi przyjaciółkę jej córki do szpitala. Zrobiło jej się żal dziewczyny.
- Widział ktoś z was Davida? - Zapytała Izzy.
- Dalej nie odbiera? - Sean chwycił telefon.
- Nie... - Odparła Izzy. - Poczta głosowa. Może powinniśmy do niego pojechać... -Zaproponowała.
- Dobry pomysł. - Odparł Sean.
Państwo Roxtone pojechali do szpitala. Izzy i Sean do domu Ravel'ów.
Zaczęli pukać do drzwi. Otworzył im pijany David. 
- Cześć Izzy... - Wybełkotał. - Cześć Sean.
- Boże David... - Izzy złapała chłopaka zanim uderzył głową o półkę.
- Wejdźcie. - Zaprosił ich pijany chłopak. - Zapraszam.
Teraz Izzy wiedziała, dlaczego David nie odbierał telefonu. Dziewczyna nie lubiła, kiedy David pił. Nie chcąc martwić dziewczyny, zwyczajnie nie odebrał telefonu.
- Ja wiem Izzy... - Zaczął David. - że nie jestem najlepszy. Zawodzę, wiem... - Z oczu popłynęły mu łzy, jednak nie przestawał mówić. - Ale kocham cię mała. Kocham cię od zawsze. Podobasz mi się od zawsze i jesteś dla mnie od zawsze najważniejsza...
Izz zaskoczona wyznaniami chłopaka nie wiedziała co robić, ani mówić. Sean widząc zakłopotanie dziewczyny. Wziął Davida pod pachę.
- Chodź. - Powiedział Sean do pijanego przyjaciela. - Idziemy się położyć.
- Przepraszam cię Izzy. - Odwrócił się David do dziewczyny.
- Nie masz za co David.. - Zapewniła Izzy.
- Zakochałem się w tobie, to jest powód. Jestem głupi. Tracę wszystkich, na których mi zależy... - Pijany chłopak wyrwał się Seanowi i pocałował Izzy w policzek.
- Dobranoc David. - Powiedziała, odpychając od siebie chłopaka.
- Dobranoc... - Odparł załamany.
Po kilkunastu minutach David zasnął, Sean wrócił do salonu, gdzie siedziała Izzy pijąc sok.
- Wszystko okey? - Zapytał siadając obok niej.
- Tak w porządku. - Odparła próbując się uśmiechnąć. - Idźmy stąd już...
- Dobrze chodź. - Odparł chłopak.
Było około 22 szli na piechotę do domu Izzy. Dziewczyna myślała nad słowami Davida. Był pijany, nie wiedział co mówi. Tłumaczyła sobie. Z drugiej strony słowa pijanych to myśli trzeźwych. Ciekawe ile razy próbował mi to powiedzieć. Nie odezwała się do Seana przez całą drogę do domu. Rzuciła mu tylko szybkie "dobranoc" zamykając za sobą drzwi. Tej nocy nie zasnęła. Zastanawiała się jak bardzo cierpiał David i co wzięła Cassandra. Martwili ją oboje, chociaż temat jej przyjaźni z Cass uważała za zamknięty. Zastanawiało ją co wzięła Cassie i skąd to miała. A co jeśli to wina Jeremiego? Rozmyślała. Co jeśli to on jej coś dał, a potem spanikował? Do rana ułożyła sobie w głowie jeszcze kilka innych wersji wydarzeń. Jedno było pewne, ojciec jej przyjaciół nie żył. Zmarł bez przyczyny. Przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Jutro będzie pogrzeb. Wszystkiego się dowiem.
Pogrzeb odbył się następnego dnia w południe. 
David nie pamiętał rozmowy z Izzy. Nie pamiętał nic z poprzedniego wieczoru, tak jakby ktoś wynazał mu pamięć. Może to i dobrze - Pomyślała Izzy. Mogę udawać, że nic się wczoraj nie stało. Dzień był chłodny jak na początek lipca, zanosiło się na deszcz. 
Kiedy Izzy weszła do kościoła trumna już tam stała. Wszystkie ławki były zajęte, David i Cass siedzieli przy trumnie. Trumna była dębowa, jasna. Była zamknięta. Na jej wieku oprócz imienia i nazwiska znajdowała się dopiska "Niech spoczywa w pokoju wiecznym". Zastanawiała się czy David tak chciał, aby była zamknięta, czy z ciałem Roberta Ravela coś było nie tak... Pod kościołem stała karetka, a przy Cass stał sanitariusz. Lekarze jeszcze nie wiedzieli co jej jest, ale nalegała by być na pogrzebie ojca. David na chwilę się odwrócił, był zapłakany. Dostrzegł w tłumie Izzy. Wydawała mu się piękniejsza niż zwykle, ale skarcił siebie za to w myślach. Głupio mu było myśleć o urodzie Izzy podczas pogrzebu ojca. W jego głowie kotłowały się myśli. Z jednej strony nienawidził ojca, z drugiej nie miał nikogo innego. Płakał, ale tak na prawdę sam nie wiedział, czy z powodu ojca, czy przypomniał mu się pogrzeb matki. Miewał czasami takie sny. Dokładnie nie pamiętał jej pogrzebu, ale śniły mu się jego fragmenty. Bolało go to tym bardziej, że stał nad trumną ojca.
Msza trwała godzinę, następnie przewieziono zwłoki na cmentarz i tam pochowano. Obok żony. Na pomniku wyryto datę śmierci i urodzin. David nie był długo na cmentarzu, nie chciał też przyjmować kondolencji. Znalazł w końcu Izzy.
- Hej. - Przywitał się.
- Przykro mi... - Odpowiedziała.
- Umarł. Bywa. - Odpowiedział, jakby nie robiło mu to żadnej różnicy.
Izzy zszokowana przytuliła go. Ale tym razem wiedziała co chłopak do niej czuje. Trochę się tego bała...
Nie poszła na stypę. Davida też tam nie było, karetka zawiozła Cass do szpitala. Chłopak odprowadził Izzy do domu. 
Dziewczyna udawała, że nic się nie wydarzyło, że David się nie upił i nie powiedział jej co do niej czuje. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz